Tõnu Kaljuste Conductor
Tõnu Kaljuste Conductor
Amerykański trębacz Ralph Alessi jest dobrze znany bywalcom jazzowych koncertów w Polsce. Saksofonista Maciej Obara zaprosił go do swojego Obara Special Quartet i wyruszył w trasę koncertową dając m.in. pamiętny koncert na Jazzowej Jesieni w Bielsku-Białej 2009. Efektem tej współpracy jest album „Four”. Jesienią 2015 r. Ralph Alessi Baida Quartet wystąpił w cyklu koncertów „jaZZ i okolice” w Katowicach. Już wtedy czekał na wydanie nowy album jego kwartetu, w którym grają pianista Gary Versace, kontrabasista Drew Gress i perkusista Nasheet Waits. Premiera płyty „Quiver” zbiegła się z tygodniową rezydencją kwartetu w słynnym nowojorskim klubie Village Vanguard. Natomiast już 18 marca muzycy wystąpią w Gdańsku podczas wiosennej edycji festiwalu Jazz Jantar.
Urodzony w Kalifornii Ralph Alessi jest synem trębacza klasycznego Joe’ego Alessiego i śpiewaczki operowej Marii Leone. Uczył się gry na trąbce i kontrabasie, by już z dyplomem wziąć udział w kursach CalArts prowadzonych przez Charlie’ego Hadena w Los Angeles. Jednak swą karierę Alessi zaczął budować w Nowym Jorku, gdzie przyłączył się do zespołu saksofonisty Steve’a Colemana. Występował i nagrywał z pianistą Uri Cainem (albumy dla wytwórni Winter & Winter), a także z Ravim Coltrane’em, Fredem Herschem i Donem Byronem. Jego drugi autorski album „This Against That” trafił do dziesiątki najlepszych płyt roku 2002 w rankingu magazynu „Jazz Times”. Wysoko oceniono jego płytę „Cognitive Dissonance” (2010). Ale najwięcej entuzjastycznych opinii krytyków zyskał album „Baida” wydany trzy lata temu przez wytwórnię ECM Records.
Płyta „Quiver”, nagrana z tym samym kwartetem, kontynuuje kierunek artystycznych poszukiwań pięknego brzmienia i nowych form ekspresji zapoczątkowany na albumie „Baida”. Alessi i jego kompani zapraszają do intelektualnej przygody, jaką jest podążanie za logiczną narracją dźwięków, ale żeby było ciekawiej – w zmiennym rytmie. Razem z nimi odkrywamy harmonie przywołujące z pamięci drugi kwintet Milesa Davisa czy nagrania Kenny’ego Wheelera. Analogii wprost nie znajdziemy, bo Ralph Alessi tworzy własny świat dźwięków. Największą jego tajemnicą jest dyskretna melodyka kompozycji. Następujące po sobie frazy wydają się być łamigłówką, ale kiedy wsłuchać się
w narrację improwizacji, odkrywane melodie sprawiają jeszcze większą radość.
Wpływ producenta Manfreda Eichera złagodził drapieżne brzmienie trąbki lidera. Choćby w temacie Shush słychać Alessiego, którego pamiętam z ekspresyjnych koncertowych momentów, a jednak dramaturgia utworu przewiduje łagodny początek i finał.
Gary Versace - Piano
Drew Gress - Double Bass
Nasheet Waits - Drums
Release date: 19.02.2016
ECM 2438
1
HERE TOMORROW(Ralph Alessi)
02:57
2
WINDOW GOODBYES(Ralph Alessi)
05:18
3
SMOOTH DESCENT(Ralph Alessi)
06:56
4
HEIST(Ralph Alessi)
06:46
5
GONE TODAY, HERE TOMORROW(Ralph Alessi)
09:49
6
I TO I(Ralph Alessi)
06:14
7
SCRATCH(Ralph Alessi)
05:17
8
SHUSH(Ralph Alessi)
07:05
9
QUIVER(Ralph Alessi)
04:14
10
DO OVER(Ralph Alessi)
01:47
Wystarczyłoby w zasadzie jedno stwierdzenie: piękna płyta. Dojrzała, wyważona, subtelna, świetnie zagrana i równie wspaniale zarejestrowana.
John Abercrombie zgromadził tu muzyków, którzy towarzyszyli mu podczas realizacji wcześniejszych projektów. Z Markiem Feldmanem współpracuje od czasu „Open Land”, wydanej w 1999 roku, jednak można zaryzykować stwierdzenie, że idea swoistego dialogu skrzypiec i gitary wykrystalizowała się trzy lata później, na płycie „Cat’n’Mouse”. Choć najnowsza płyta wydaje się bardziej refleksyjna i przesycona spokojem w konfrontacji z poprzednimi dokonaniami lidera, stanowi naturalną kontynuację tej stylistyki.
W melancholijny nastrój wprowadza słuchacza już pierwsza kompozycja o znamiennym tytule Sad Song. Bardzo nastrojowa, w balladowym tempie, definiuje w pewien sposób charakter całego krążka. Line Up, choć żywsza, stawia poprzeczkę trochę wyżej – tu improwizacje rozgrywają się na bardzo zaawansowanym poziomie, wymagając znacznie większego zaangażowania słuchacza. Trzecia z kolei to kompozycja tytułowa, autorstwa spółki Richard Rogers/Lorenz Hart, stanowi powrót do dynamiki pierwszego utworu, i wydaje się być utkana w równej mierze z ciszy, co dźwięków. Kontrastem jest dla niej utwór czwarty, Trio, zagrany w znacznie szybszym tempie, lecz jednocześnie utrzymany pod względem dynamiki w podobnie silnych ryzach. Jest to jednak jedyny, prócz przedostatniego, bardzo wirtuozerskiego Out of Towner, szybszy utwór, jaki znalazł się na krążku. Słuchając płyty, warto cierpliwie zaczekać na prawdziwą perełkę, jaką jest ostatnia kompozycja, Chic of Araby, przenosząca słuchacza w rejony Środkowego Wschodu, szczególną uwagę warto zwrócić na kunsztowną partię skrzypiec.
„Wait Till You See Her” to płyta zagrana z ogromnym szacunkiem dla tego, co w jazzie zostało powiedziane kilkadziesiąt lat temu, ale również tego, czym jazz żyje teraz. Abercrombie nadal prezentuje się jako muzyk poszukujący, otwarty na eksperymenty i śmiało spoglądający w przyszłość. Jego charakterystyczny, rozpoznawalny od pierwszego dźwięku, styl gry wspaniale komponuje się z barwą skrzypiec Marka Feldmana oraz pełną lekkości i powietrza grą perkusisty Joey’ego Barona. Lider nawiązuje z tymi instrumentalistami żywą konwersację, jaką znamy z wcześniejszych dokonań składu, wnosząc zarazem dużo świeżości w nieco zachowawcze środowisko gitarowego mainstreamu. Improwizacje, przesycone szacunkiem dla każdego wydobytego dźwięku, w wyrafinowany sposób uwodzą swoją subtelnością i delikatnością, wymagając jednocześnie dużej uwagi słuchacza. Warto jednak poświęcić czas na kilkukrotne przesłuchanie „Wait Till You See Her”. To naprawdę piękna płyta.