top of page

John Abercrombie’s moody quartet gets a reboot on Wait Till You See Her, swapping out bassist Marc Johnson with a young Thomas Morgan (in his ECM debut) while retaining violinist Mark Feldman and drummer Joey Baron. Just as the previous outings were exercises in atmosphere, so this 2008 session is a paragon of subduedness, for even at its most swinging (checkpoint: “Anniversary Waltz”), Wait maintains a cautious fusion of reflection and fire. The results are in no way pedantic, but instead shine with robust physicality.

 

To offset the buff, “Sad Song” opens the album’s mostly Abercrombie-penned journey on a slow note. Whereas in the past, Abercrombie and Feldman took turns at the melodic helm, this time around the guitarist breathes more independently, freeing Feldman to converse with the band’s newest addition. Indeed, violin and bass diagram their conversations softly and with tact, skating across a surface burnished to ebony sheen by Baron’s brushing. Abercrombie proceeds non-invasively, a firefly writing its somber blues through an open shutter. Couched in the chamber aesthetics of “Line-Up,” for another, the Feldman-Morgan circuit fizzles with pizzicato sparks, but returns to a feeling of quietude like a baby to mother’s embrace.

 

Despite the looseness of the music, its focus finds epitome in Morgan’s bassing. Be it the laser precision of “Trio” (a tent on the album’s camping grounds that leaves no room for violin) or the dreamy tension of the Rodgers & Hart show tune from the album gets its title, Morgan keeps the spine activated while the rest of the body drifts in and out of consciousness. A notable drifting out takes place in “I’ve Overlooked Before,” which from coolly ambient beginnings draws mysteries in charcoal. Through these reefs Abercrombie moves aquatically, his strings the tendrils of a jellyfish, stretching and compressing to the pulse of the tides. Feldman, ever the dolphin, darts through the currents and lures some of Abercrombie’s most mellifluous playing from the coral. In both “Out Of Towner” and “Chic Of Araby,” the second of which closes shop, the feeling of connection among the quartet is especially intense. To a camel’s gait, Abercrombie snakes through Feldman’s direct hits like a sidewinder, leaving a trail of esses to show for his carriage. For our part, all we can do is follow, tracing our listening along that perfect path in admiration.

(https://ecmreviews.com)

Release date: 25.09.2009
ECM 2102

1.SAD SONG

(John Abercrombie)

07:13

 

2.LINE-UP

(John Abercrombie)

07:16

 

3.WAIT TILL YOU SEE HER

(Richard Rodgers)

05:40

 

4.TRIO

(John Abercrombie)

05:10

 

5.I'VE OVERLOOKED BEFORE

(John Abercrombie)

07:28

 

6.ANNIVERSARY WALTZ

(John Abercrombie)

09:25

 

7.OUT OF TOWNER

(John Abercrombie)

06:11

 

8.CHIC OF ARABY

(John Abercrombie)

08:22

Karierę amerykańskiego gitarzysty Johna Abercrombie śledzę od końca lat 70., kiedy wpadły mi w ręce jego płyty "Timeless" i "Sargasso Sea". Stanowczo za rzadko występuje w Polsce, ostatnio na Jazzowej Jesieni w Bielsku-Białej. John Scofield powiedział o nim, że teraz gra lepiej niż kiedykolwiek przedtem. Uważany za "Ornette’a Colemana gitary", Abercrombie nagrał czwartą już płytę ze swoim kwartetem. Tylko kontrabasistę Marca Johnsona zastąpił Thomas Morgan.

 

Nie zmienił się charakter muzyki gitarzysty, jest nadal nastrojowa, kontemplacyjna, skupiona na brzmieniu i wyrafinowanych harmoniach, momentami swobodna w improwizacjach, jak w "Line-Up". Album "Wait Till You See Her" otwiera "Sad Song", idealna na Zaduszki, kiedy piszę tę recenzję, ale także nastrajająca do refleksji w każdą porę, gdy tylko przyjdzie nam na to ochota. John Abercrombie znalazł idealnego kompana w skrzypku Marku Feldmanie, zadziornym i błyskotliwym, stale szukającym kontrastu dla gitary lidera. Również perkusista Joey Baron jest nieoceniony w tworzeniu twórczego napięcia. Ciekawy i różnorodny album.

 

Marek Dusza
ECM/UNIVERSAL MUSIC


Wystarczyłoby w zasadzie jedno stwierdzenie: piękna płyta. Dojrzała, wyważona, subtelna, świetnie zagrana i równie wspaniale zarejestrowana.

 

John Abercrombie zgromadził tu muzyków, którzy towarzyszyli mu podczas realizacji wcześniejszych projektów. Z Markiem Feldmanem współpracuje od czasu „Open Land”, wydanej w 1999 roku, jednak można zaryzykować stwierdzenie, że idea swoistego dialogu skrzypiec i gitary wykrystalizowała się trzy lata później, na płycie „Cat’n’Mouse”. Choć najnowsza płyta wydaje się bardziej refleksyjna i przesycona spokojem w konfrontacji z poprzednimi dokonaniami lidera, stanowi naturalną kontynuację tej stylistyki.

 

W melancholijny nastrój wprowadza słuchacza już pierwsza kompozycja o znamiennym tytule Sad Song. Bardzo nastrojowa, w balladowym tempie, definiuje w pewien sposób charakter całego krążka. Line Up, choć żywsza, stawia poprzeczkę trochę wyżej – tu improwizacje rozgrywają się na bardzo zaawansowanym poziomie, wymagając znacznie większego zaangażowania słuchacza. Trzecia z kolei to kompozycja tytułowa, autorstwa spółki Richard Rogers/Lorenz Hart, stanowi powrót do dynamiki pierwszego utworu, i wydaje się być utkana w równej mierze z ciszy, co dźwięków. Kontrastem jest dla niej utwór czwarty, Trio, zagrany w znacznie szybszym tempie, lecz jednocześnie utrzymany pod względem dynamiki w podobnie silnych ryzach. Jest to jednak jedyny, prócz przedostatniego, bardzo wirtuozerskiego Out of Towner, szybszy utwór, jaki znalazł się na krążku. Słuchając płyty, warto cierpliwie zaczekać na prawdziwą perełkę, jaką jest ostatnia kompozycja, Chic of Araby, przenosząca słuchacza w rejony Środkowego Wschodu, szczególną uwagę warto zwrócić na kunsztowną partię skrzypiec.

 

„Wait Till You See Her” to płyta zagrana z ogromnym szacunkiem dla tego, co w jazzie zostało powiedziane kilkadziesiąt lat temu, ale również tego, czym jazz żyje teraz. Abercrombie nadal prezentuje się jako muzyk poszukujący, otwarty na eksperymenty i śmiało spoglądający w przyszłość. Jego charakterystyczny, rozpoznawalny od pierwszego dźwięku, styl gry wspaniale komponuje się z barwą skrzypiec Marka Feldmana oraz pełną lekkości i powietrza grą perkusisty Joey’ego Barona. Lider nawiązuje z tymi instrumentalistami żywą konwersację, jaką znamy z wcześniejszych dokonań składu, wnosząc zarazem dużo świeżości w nieco zachowawcze środowisko gitarowego mainstreamu. Improwizacje, przesycone szacunkiem dla każdego wydobytego dźwięku, w wyrafinowany sposób uwodzą swoją subtelnością i delikatnością, wymagając jednocześnie dużej uwagi słuchacza. Warto jednak poświęcić czas na kilkukrotne przesłuchanie „Wait Till You See Her”. To naprawdę piękna płyta.

(http://jazzforum.com.pl)

bottom of page