top of page

Manu Katché to jeden z tych muzyków, których prawie wszyscy słyszeli, ale mało kto zna jego nazwisko. Taka sytuacja dotyczy wielu, często znakomitych instrumentalistów, którzy jako mistrzowie drugiego planu wspomagają wielkie gwiazdy rocka i popu. Perkusję naszego bohatera możemy usłyszeć w przebojach Petera Gabriela, Dire Straits, Robbie'ego Robertsona z The Band, Stinga czy Tori Amos.

Jednak również fanom jazzu jego nazwisko nie powinno być obce. Katché jest bowiem stałym współpracownikiem Jana Garbarka - nagrali oni wspólnie już pięć albumów w barwach monachijskiej firmy ECM. Kilka lat temu szef tej oficyny Manfred Eicher zaproponował mu nagranie pierwszej płyty autorskiej dla tej wytwórni (nie pierwszej w ogóle - bo taką była wydana w 1992 "It's About Time"). Po długich poszukiwaniach wybrano skład zespołu towarzyszącego perkusiście. Wybór padł na wspomnianego Garbarka i... trzy czwarte Kwartetu Tomasza Stańki włącznie z liderem.

Materiał zarejestrowany na "Neighbourhood" jest zaskakujący. Prawie nikt nie brzmi tu tak, jak się spodziewaliśmy. Zamiast motorycznego, wielobarwnego, perkusyjnego transu, jaki znamy z płyt choćby Petera Gabriela, czy nawet "Twelve Moons" Garbarka, mamy tu przestrzenną, dość delikatną perkusyjną tkankę. Momentami Katché przypomina nieco uproszczoną, bardziej motoryczną wersję Paula Motiana. Dużo tu pozornie przypadkowych uderzeń w bardzo rozbudowany zestaw perkusyjny, wszystko jednak znacznie bardziej trzyma się kreski taktowej niż w przypadku dawnego współpracownika Billa Evansa.

Nieprzypadkowo przywołuję tu nazwisko tego poety jazzowego fortepianu. Moim zdaniem gra Marcina Wasilewskiego w tym nagraniu wprost nawiązuje do Evansa. Podobna powściągliwość, częste stosowanie skal modalnych, operowanie raczej na niskich poziomach dynamiki - to wszystko cechy zbliżające go do autora "Waltz for Debbie".

Kilka słów należałoby poświęcić grze Garbarka. Przede wszystkim gra on tylko na tenorze, co już na wstępie pozbawia go charakterystycznego brzmienia jego sopranu. Wprawdzie również tenor w jego rękach brzmi bardzo "garbarkowo", z ostrą przeszywającą górą ale to, co robi na tym instrumencie, różni się znacznie od tego, co znamy z jego ostatnich płyt. Dużo tu skomplikowanych, trudnych technicznie, szybkich biegników, sporo głębokiego, aksamitnego dołu. To bardziej Garbarek taki, jakiego pamiętamy z pierwszej połowy lat 70., z płyt "African Pepperbird", "Witchi-tai-to", czy nagranej z Jarrettem "Belonging". No i wreszcie Stańko - chyba najmniej zmieniony w stosunku do swych ostatnich ECM-owskich nagrań. To samo delikatne, szeleszczące brzmienie, ten sam liryzm, melancholia, ta sama burza uczuć skrywana pod zewnętrzną powściągliwością.

(https://kultura.onet.pl)

Release date: 26.09.2005
ECM 1896

1.NOVEMBER 99

(Manu Katché)

05:58

 

2.NUMBER ONE

(Manu Katché)

06:10

 

3.LULLABY

(Manu Katché)

06:08

 

4.GOOD INFLUENCE

(Manu Katché)

04:56

 

5.FEBRUARY SUN

(Manu Katché)

04:42

 

6.NO RUSH

(Manu Katché)

05:49

 

7.LOVELY WALK

(Manu Katché)

06:14

 

8.TAKE OFF AND LAND

(Manu Katché)

03:59

 

9.MILES AWAY

(Manu Katché)

04:07

 

10.ROSE

(Manu Katché)

06:11

bottom of page