Tõnu Kaljuste Conductor
Tõnu Kaljuste Conductor
Trio Jarretta istnieje już ponad dwadzieścia lat! Kolejna wydana płyta dokumentuje ich francuski występ w lipcu zeszłego roku (Juan-les-Pins). Jarrett jest znany i wielbiony na całym świecie, i nie zamierzam krytycznie recenzować mistrza. Ale pozwolę sobie na odrobinę refleksji.
Przez cały ten długi czas muzyka tria niewiele się zmieniła. Teraz cechuje ją może większa "czystość", pewność i siła. Mam wrażenie, że ci ogromnie doświadczeni muzycy, występujący w rozmaitych, zawsze interesujących formacjach, potrafią czasem przenieść swoje doświadczenia także na ten zespół, grając standardy.
Trio Jarretta, które czasem nagrywa płyty z muzyką, wydawało by się, że z założenia bardziej nowoczesną, którą ogólnie można by określić jako free, przenosi swój sposób rozumienia improwizacji także na materiał standardów. Ich największą zasługą jest stworzenie zespołu, który wniósł coś nowego i odrębnego, i to do najbardziej "klasycznego" jazzowego zestawu instrumentalnego (trio fortepianowe w jazzie to tak, jak kwartet smyczkowy w klasyce). Ale tego dokonali już dawno.
A być może, że to u nas, słuchaczy dokonała się największa przemiana. Gdy Jarrett zaczął grać standardy, jego cykl koncertów, czy pierwsza płyta oczywiście były zauważone i odnotowane. Krytycy i słuchacze szybko zorientowali się, że pojawiła się nowa jakość. Ale wtedy był to jeszcze tylko pomysł, wstępna propozycja. Kontynuowanie go przez 20 lat urasta do rangi niemal odrębnego stylu.
Teraz my, słuchacze spoza Ameryki przyzwyczailiśmy się do tego, iż można bardzo nowocześnie, poważnie, twórczo zajmować się standardami. To, co w Stanach zawsze było normalne, dla nas ciągle jeszcze nie stanowi naturalnego kontynuowania tradycji. Gdy standardy pojawiają się w programach koncertów Garretta, Breckera, Marsalisów, Hancocka, Redmana, Patitucciego, Pata Metheny’ego, a nawet u Steve’a Colemana, i właściwie u całej czołówki młodych, znanych już muzyków, zwracamy na to zwykle specjalną uwagę, podczas gdy dla nich jest to nadal, mimo wszelkich eksperymentów muzycznych, w których uczestniczą, podstawowy materiał.
Może to głównie nagrania Tria Jarretta sprawiły, że zaczynamy "naturalnie" podchodzić do standardów, jako materiału do nowoczesnej, jak najbardziej współczesnej interpretacji i ekspresji.
A teraz jeszcze kilka słów o najnowszej płycie. Jej program należy do wyjątkowo znanych. Kilka z prezentowanych tu utworów, takich jak Autumn Leaves, Scrapple From the Apple, My Funny Valentine, Someday My Prince Will Come, to tematy, które często pojawiają się i na polskich jam sessions (choć prawie nikt nie umieszcza ich na swoich "poważnych" płytach). Cała muzyka jest ogromnie nasycona emocjami. Gdy się słucha naprawdę uważnie, to także chce się wstawać i śpiewać, tak jak to robi Jarrett. Niektóre fortepianowe frazy wydają się "dziwnie skręcać", ale zawsze okazuje się, że skręcają we właściwym kierunku. Jarrett każdą melodię potrafi skierować w dobrą, zgodną z funkcjami harmonicznymi, stronę. Czasem, jak w Scrapple From the Apple, jego frazy są bardzo "odważne harmonicznie", a czasem wręcz klasyczno-chorałowo-barokowe, jak w zakończeniu My Funny Valentine To bardzo piękna płyta i oczywiście należy jej przyznać największą ilość gwiazdek.
Release date: 13.05.2003
ECM 1860
1 If I Were A Bell
(Frank Loesser)
11:45
2 Butch & Butch
(Oliver Nelson)
07:25
3 My Funny Valentine
(Lorenz Hart, Richard Rodgers)
11:11
4 Scrapple From The Apple
(Charlie Parker)
09:41
5 Someday My Prince Will Come
(Larry Morey, Frank Churchill)
09:18
6 Two Degrees East, Three Degrees West
(John Lewis)
06:48
7 Autumn Leaves / Up For It
(Jacques Prevert, Jacques Enoch, Joseph Kosma, Keith Jarrett)
16:58