Tõnu Kaljuste Conductor
Tõnu Kaljuste Conductor
Release date: 01.10.1975
ECM 1061
1
BACKWOODS SONG(Dave Holland)
07:51
2
WAITING(Dave Holland)
02:10
3
MAY DANCE(Dave Holland)
11:01
4
UNSHIELDED DESIRE(Jack DeJohnette, John Abercrombie)
04:49
5
JAMALA(Dave Holland)
04:47
6
SORCERY I(Jack DeJohnette)
10:56
Na płytach wydawanych przez ECM w latach 70. doszło do wielu ciekawych kooperacji. Jedną z nich było trio Gateway, składające się z amerykańskich instrumentalistów Johna Abercrombiego i Jacka DeJohnette'a oraz Brytyjczyka Dave'a Hollanda. Muzycy już wcześniej mieli okazje ze sobą współpracować. Dwaj ostatni przez wiele miesięcy tworzyli trzon koncertowej grupy Milesa Davisa, a także wzięli udział w wielu jego sesjach. Cala trójka po raz pierwszy zagrała razem na albumie "Sorcery" DeJohnette'a, który zresztą wkrótce potem wziął udział w sesji "Timeless" Abercrombiego. Najwyraźniej grało im się ze sobą tak dobrze, że postanowili zrobić coś razem, bez udziału innych muzyków. Stworzyli w sumie materiał na cztery płyty, z których dwie pierwsze powstały w połowie lat 70., a pozostałe dopiero dwie dekady później.
Debiutancki album tria sygnują jeszcze nazwiska muzyków. Nazwę Gateway przyjęli później, inspirując się tytułem tej płyty. Na repertuar składają się głównie premierowe kompozycje Hollanda, jeden utwór podpisany przez pozostałą dwójkę ("Unshielded Desire"), a także nowa wersja "Sorcery I" DeJohnette'a. Ich stylistyka okazuje się dość niejednoznaczna. Ostre, czasem nieco hendrixowskie partie elektrycznej gitary Abercrombiego sugerowałyby pokrewieństwo z nurtem fusion. Z drugiej strony, Holland gra tu wyłącznie na kontrabasie, rezygnując z gitary basowej, na której często grał u Davisa. Z kolei swobodne, jakby jamowe struktury nasuwają skojarzenia z free jazzem. Jest to jednak całkiem uporządkowane granie, niepróbujące łamać przyjętych schematów.
Nie jest to płyta szczególnie zróżnicowana. Dominują średniej długości, zazwyczaj energetyczne nagrania. Wyjątek stanowi nastrojowa miniatura "Waiting", zarejestrowana przez sekcję rytmiczną bez udziału gitarzysty. Bardzo subtelnie brzmi także zarejestrowany już w pełnym składzie "Jamala". Jednak trio najbardziej błyszczy w tych szybszych, bardziej czadowych nagraniach, gdzie instrumentaliści mogą zaprezentować swoje umiejętności, na pierwszym miejscu stawiając zespołową współpracę. Ich wzajemnej interakcji trudno cokolwiek zarzucić. Najbardziej porywającym przykładem jest chyba wspomniany już "Sorcery I". Nowa wersja wyraźnie różni się od pierwowzoru, za sprawą skromniejszego instrumentarium, tym razem pozbawionego sekcji dętej. Abercrombie, Holland i DeJohnette musieli sami wypełnić przestrzeń, dając z siebie wszystko. Dzięki temu każdy instrument jest tutaj maksymalnie wykorzystany, co nie do końca udało się w oryginale, w którym błyszczy przede wszystkim sekcja rytmiczna, a pozostali muzycy wystąpili epizodycznie.
Z pewnością nie jest to wielki album. Przede wszystkim brakuje mu trochę charakteru, większej wyrazistości, szczególnie w kwestii kompozytorskiej. Jednak dla wszystkich wielbicieli płyt, jakie w tamtym okresie wydawało ECM, pierwszy album tria Gateway może być naprawdę przyjemnym doświadczeniem.